W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Koncert karnawałowy: muzyka filmowa

Koncert karnawałowy: muzyka filmowa
Data rozpoczęcia 2010-02-12
Godzina rozpoczęcia 19:00
Miejsce Filharmonia im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie, ul. Marii Curie-Skłodowskiej 5
Kategoria Koncert

ORKIESTRA SYMFONICZNA FL
MACIEJ SZTOR – dyrygent
ANNA ZIÓŁKOWSKA – skrzypce

Program:
Klaus Badelt - „Piraci z Karaibów - Klątwa Czarnej Perły”
Hans Zimmer - „Piraci z Karaibów - Skrzynia Umarlaka”; „Piraci z Karaibów - Na Krańcu Świata”; „Gladiator”
Howard Shore - „Władca Pierścieni - Dwie Wieże”
Ennio Morricone - „Misja - Obój Gabriela”
Alan Silvestri – „Forrest Gump”
John Williams – „Park Jurajski”; „Lista Schindlera”; „Getto”; „Pamiątki”; „Superman”; A Tribute to John Williams

Bilety: 50 - I miejsca, 40 - II miejsca, 30 - III miejsca zł

Kiedy w 1964 roku wprowadzono do sprzedaży syntezatory, wydawało się, że oto nadszedł kres orkiestry symfonicznej w muzyce filmowej. Od tej chwili bowiem jeden muzyk za pomocą komputera i syntezatora mógł odtworzyć grę całej orkiestry. Nie da się ukryć, że z możliwości tych korzystała przede wszystkim muzyka filmowa. W pewnym momencie większość filmów udźwiękawianych było właśnie przez syntezatory. Było to najtańsze rozwiązanie. W takiej sytuacji ilustracja symfoniczna znalazła się na swoistej banicji, na której przebywała przez blisko dwie dekady. Dopiero kompozytor John Williams przywrócił przynależny jej respekt za sprawą soundtracków do takich filmów jak: „Skrzypek na dachu” (1971) Normana Jewisona, „Szczęki” (1975) Stevena Spielberga, „Gwiezdne wojny” (1977) Georga Lucasa oraz „E.T.” (1982) i „Lista Schindlera” (1993) Spielberga. Williams jest kompozytorem wyjątkowo płodnym. W jego dorobku znajduje się muzyka także do takich słynnych filmów jak: „Indiana Jones", „Park Jurajski", „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, „Poszukiwacze zaginionej arki”, „Imperium słońca”, „Amistad”, „Urodzony 4 lipca”, „JFK”, „Nixon”, „Patriota” i wiele innych. Muzyka Williamsa z jednej strony pokazywała prawdziwy kunszt kompozytora, z drugiej uświadomiła, a może raczej przypomniała także innym twórcom, że za pomocą muzyki symfonicznej można stworzyć niesamowite spektrum emocji, których nie sposób wykreować przy pomocy wspomnianego na wstępie syntetyzatora. Okazało się bowiem, że orkiestra symfoniczna potrafi z jednej strony przyprawić słuchacza o ciarki przebiegające po całym ciele, a z drugiej strony wycisnąć łzy jak nic innego na świecie. Od chwili wejścia na scenę muzyki filmowej Williams obsypywany był deszczem nagród. Zdobył w sumie 41 nominacji do Oscara, z czego otrzymał 5 statuetek. 18 razy otrzymywał Nagrody Grammy i 3 razy Golden Globe. Zdobył ponad 20 złotych i platynowych płyt. Przy okazji okazało się bowiem, że muzyka Williamsa to perfekcyjne partytury na orkiestrę symfoniczną, co sprawia, że muzykę filmową zaczęto postrzegać nie tylko jako dźwiękową ilustrację obrazu, lecz także jako wielkie dzieło symfoniczne mogące samodzielnie istnieć poza ekranem. Trudno o lepszą rekomendację dla twórcy muzyki filmowej. Czy może zatem dziwić, że w ślady Williamsa poszli inni kompozytorzy? Pamiętamy zapewne genialną ścieżkę dźwiękową z filmu „Braveheart”, gdzie James Horner stworzył piękny motyw przewodni na dudy - tradycyjny instrument szkockich górali. Thomas Newman natomiast w niemal wszystkich swoich kompozycjach umieszcza fortepian. Wystarczy przytoczyć tutaj choćby takie filmy „Droga do zatracenia” czy „American Beauty”. Prawdziwą poezją są chóry umieszczane w niektórych soundtrackach. Jak nic innego potrafią one podkreślić potęgę płynącą ze zjednoczonej pracy kilkudziesięciu muzyków grających jednocześnie, czego przykładem może być utwór „Duel Of Fates” Johna Williamsa z filmu „Gwiezdne Wojny - Epizod 1”. Nie sposób przytoczyć wszystkich kompozytorów, którzy próbowali dorównać Williamsowi i niejednokrotnie im się to udawało. Dość wspomnieć Howarda Shore, Ennio Morricone, Hansa Zimmera, Klausa Badelta czy Alana Silvestri, których utwory także znalazły się w programie lubelskiego koncertu.