W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Spotkanie ze Stefanem Pedryczem "Polski Czerwony Krzyż świadkiem ujawniania zbrodni katyńskiej"

Spotkanie ze Stefanem Pedryczem "Polski Czerwony Krzyż świadkiem ujawniania zbrodni katyńskiej"
Data rozpoczęcia 2010-04-29
Godzina rozpoczęcia 18:00
Miejsce Dom Kultury LSM, K. Wallenroda 4a
Kategoria Spotkanie

17 września 1939 roku Związek Radziecki w sposób zdradziecki, metodą „nożem w plecy", napadł na nasz kraj, Dziś wiemy, że nie zabór terytorium naszego państwa był celem knowań, układów i zdradzieckich, podstępnych działań tego agresora. Stawka była znacznie wyższa, wręcz przerażająca. Szło o eksterminację narodu polskiego, której można było dokonać wspólnie z Niemcami hitlerowskimi. Rosja Sowiecka nie była sygnatariuszem Konwencji Genewskich z 1924 roku o traktowaniu jeńców wojennych ani IV Konwencji Haskiej. Stąd też status prawny pojmanych przez Sowietów na ziemiach polskich blisko 300 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego był szczególnie trudny, bez względu na interpretację ONZ-owską tzw. zasad norymberskich. Pojmanie i przetrzymywanie zwłaszcza oficerów po zakończeniu działań wojennych lub bez ich prowadzenia (Wojsko Polskie nie prowadziło przecież działań wojennych przeciwko Armii Czerwonej) było rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego dotyczącego zwolnienia i repatriacji jeńców. (... ) Większość oficerów-jeńców polskich w ZSRR stanowili oficerowie rezerwy zmobilizowani w chwili wybuchu wojny, np. w Kozielsku było 20 profesorów wyższych uczelni, ponad 300 lekarzy, kilkuset prawników, kilkuset inżynierów, nauczycieli, ponad 100 literatów i dziennikarzy, księża i inni wybitni synowie narodu. Wszyscy zostali zamordowani. Podobnie było w Starobielsku i Ostaszkowie. (..) W wyniku niepohamowanej nienawiści, w odwecie za upokorzenia z doznanych klęsk militarnych i moralnych, wreszcie z powodu niepodporządkowania się „imperium" - podjęto niepojętą akcję eksterminacji narodu poczynając od jego intelektualnych przywódców.
Już w 1939 roku do biura Oddziału Lubelskiego PCK wpłynęły pierwsze listy od tych rodzin, z których mężczyźni poszli bronić ojczyzny przed najeźdźcami, z zapytaniami
o miejsce ich pobytu. Biuro Informacji i Poszukiwań PCK w Warszawie takich listów otrzymywało coraz więcej. Napływały nieliczne odpowiedzi ze Starobielska, Kozielska od więzionych, że żyją, że niedługo wrócą. Niestety, od kwietnia 1940 roku przerwana została ta korespondencja. Nastąpiła tragiczna, złowieszcza cisza. Dziś wiemy, dlaczego tak się stało. Dopiero w roku 1943, także w kwietniu, świat uzyskał przerażającą wiedzę. Oto w lesie katyńskim około 6 km od Smoleńska odkryto ciała zamordowanych w 1940 roku polskich oficerów. Na prośbę Rządu Polskiego w Londynie oraz Polskiego Czerwonego Krzyża dokonano ekshumacji - przez członków Komisji Technicznej PCK pod nadzorem Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i pomocy techniczno-organizacyjnej niemieckiego okupanta - pogrzebanych przez morderców w tzw. dołach śmierci oficerów Wojska Polskiego. Sporządzono listy zidentyfikowanych i niezidentyfikowanych ofiar mordu. Było ich 4131. Listy wykonane przez członków Komisji Technicznej PCK trafiły do Zarządu Głównego PCK w Warszawie, a następnie do biur oddziałów okręgowych i przedstawicielstw rejonowych PCK celem identyfikacji przedmiotów znalezionych przy zwłokach ofiar przez rodziny bliskich, sąsiadów
i ewentualnego ustalenia nazwisk „zaginionych". Listę tę opublikowała także prasa kontrolowana przez okupanta hitlerowskiego.
Po przepędzeniu okupanta ze Smoleńszczyzny, a następnie wyzwoleniu Lublina, o zbrodni sowieckiej nastąpiła tym razem wymuszona ponowna cisza. Niekiedy mówiono, że zbrodnie popełnili hitlerowcy. Mówienie o prawdziwej wersji „mordu katyńskiego" groziło niebezpieczeństwem więzienia, zsyłki na „daleki wschód" lub innych karnych konsekwencji. Na długie blisko 50 lat słowo „Katyń" powodowało publiczne milczenie.
W 1988 roku w pomieszczeniach „archiwalnych" biura Zarządu Wojewódzkiego PCK w Lublinie przy ul. Sławińskiego 7, mieszczących się na strychu budynku, zdecydowano zrobić porządek. W adaptowanym na potrzeby archiwum poddaszu znajdowały się resztki dokumentów po byłym archiwum, którego zawartość w latach 1946- 1949 nieznani „urzędowi sprawcy" zabrali i w dużym nieładzie załadowali na samochody („ciężarówki wojskowe") i wywieźli w nie znane do dziś miejsce.
Pewnego jesiennego dnia, jak zwykle udałem się na poddasze, aby usłyszeć, jaką wartość ma praca archiwisty. W półmroku pyłu i kurzu podniosłem z podłogi przypadkowo nadepniętą teczkę z szarej cienkiej tektury. Przeczytałem napis: „Dokumenty Finansowe",
i podałem teczkę archiwiście z komentarzem: „...jest w dobrym stanie". Pan Janek z zawodowego nawyku natychmiast ją rozwiązał, zajrzał na pierwszą stronę zawartości i zbladł.. Zapytałem, co się stało? Usłyszałem odpowiedź: Panie Sekretarzu - to jest „lista katyńska". Nogi się pode mną ugięły, ręce zadrżały - przejąłem teczkę z zawartością, zajrzałem i przeczytałem: „...01. Gen. Mieczysław Smorawiński...".

Stefan Pedrycz, Katyń. Polski Czerwony Krzyż świadkiem ujawniania zbrodni,
rękopis z 28 stycznia 2010 r.

Powiązane:

Dom Kultury LSM

CreArt. Sieć miast na rzecz twórczości artystycznej