„Człowiek, który zabił Don Kichota”, reż. Terry Gilliam, czas: 132’, 2018 r.
Stwierdzenie, że opowiedzenie historii Don Kichota to filmowe opus magnum Terry’ego Gilliama byłoby przesadą. Ten wybitny reżyser i członek legendarnej grupy Monty Python ma bowiem na koncie bardziej spektakularne i udane produkcje. Wystarczy wspomnieć choćby „Brasil”, „Fisher King”, „12 małp” czy „Las Vegas Parano”. Niemniej jednak pod pewnymi względami „Człowiek, który zabił Don Kichota” to dla artysty film najważniejszy. Przez długi czas był jednocześnie jego klątwą i błogosławieństwem, a prace nad obrazem trwały blisko 30 lat. Do filmu przylgnęła opinia, iż wisi nad nim jakieś złowrogie fatum. Patrząc na to, co wydarzyło się przez te trzy dekady, nie sposób się z tym nie zgodzić. A wydarzyło się sporo – wielokrotne zmiany obsady, katastrofy na planie (łącznie z wielką powodzią), kontuzje głównych gwiazd, przekroczenia budżetów i terminów, kłótnie z producentami, a nawet sąsiedztwo bazy wojskowej, której samoloty uniemożliwiały kręcenie filmu. Po latach jednak Gilliam w końcu dopiął swego, a efekty będziemy mogli zobaczyć w naszym cyklu. W ostatecznej wersji „najbardziej pechowego filmu w dziejach kina” główne role zagrali Jonathan Pryce i Adam Driver.