W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

„MC Gyver Paluchosky & end” - Teatr Realistyczny

„MC Gyver Paluchosky & end” - Teatr Realistyczny
Data rozpoczęcia 2007-12-02
Godzina rozpoczęcia 18:00
Miejsce ACK "Chatka Żaka", ul. Radziszewskiego 16
Kategoria Spektakl

"Błazen na buraczysku"
«Teatr Realistyczny zajmuje budynki po skierniewickim browarze. Jedna sala jest zaadaptowana (reflektory, kurtyny, podesty), druga wciąż straszy ruiną (surowy beton, zardzewiałe rury, sterczące kable). Tam Robek Paluchosky, szef Realistycznego, wystawił monodram "Mc Gyver Paluchosky & end".
Brud powoli wyłania się z ciemności, a wraz z nim zakapturzona postać. Robek gardłowym głosem - archaiczną techniką wokalną szamanów z republiki Tuwy - zawodzi: "I co? Iii-cooo?". Ciało napięte do granic wytrzymałości nagle się prostuje. Pada kpiarska odpowiedź: "I butoh" (współczesna japońska technika tańca polegająca na ekstremalnych napięciach mięśni).
Nagle kaptur okazuje się bluzą hip-hopowca, który w rytm transowej muzyki "zakrzykuje" widzów punkową poezją. Występuje sam przeciw wszystkim i wszystkiemu, przeciwko systemowi. Niestety, bezradny bunt jednostki oddaje dość bezradna estetyka, pełna brudu i krzyku. Ta część przedstawienia czeka na gumkę i nożyczki, bo widzowie "obrzygiwani" bełkotliwą poezją "wyłączają" uwagę.
Z letargu budzą wniesione na scenę tekturowe pudła po pizzy. Robek wyjmuje z nich buraki: plastikowe, prostopadłościenne, biało-czerwone. Montuje z nich scenografię, wciskając w nie sztuczne liście krotona. To polskie buraczysko. Można po nim tylko pełzać. Gdy jakiś chojrak wstanie i wychyli się, to strażnicy od równania w dół, do gleby, od razu go ustrzelą. Na tym polu trwa wieczna wojna warzyw okopowych (to jest podstawa metafory) rosnących z prawej strony z tymi z lewej. Zwolenników z przeciwnikami. Nawet zupy z drugim daniem. Można z buraczyska uciec, ale spróbujcie pełznąć całą drogę do granicy.
Robek nie ucieka: w finale zakłada błazeńską czapkę z dzwoneczkami i siada na krześle w pozie Stańczyka. Czapka jest biało-czerwona, z orzełkiem, jaką noszą kibice. Taką czapkę nosi też Tomasz Budzyński na koncertach Armii. Jeden obraz splata energię i mądrość jako kwintesencję patriotyzmu. Z pewnością nie tak wyobrażają sobie miłość ojczyzny narodowi ortodoksi. Oni nie przyznaliby jak Robek, że kochają buraczysko.»

Leszek Karczewski
Gazeta Wyborcza - Łódź nr 81, 05-04-2007