W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Nie znam słowa nuda - wywiad z Małgorzatą Hołub Kowalik zawodniczką AZS UMCS Lublin

Nie znam słowa nuda - wywiad z Małgorzatą Hołub Kowalik zawodniczką AZS UMCS Lublin
03.04.2020

Koronawirus wpłynął na cały świat, także ten sportowy. Przełożone zostały między innymi Igrzyska Olimpijskie. Zawodnicy zostają w swoich domach, gdzie sami realizują programy treningowe i spędzają czas z rodzinami. O tym wszystkim porozmawialiśmy z Małgorzatą Hołub-Kowalik.

Jak spędzasz ten trudny dla wszystkich czas? W zaciszu domowym u boku męża?

Tak jak każdy miałam inne plany na ten okres, ale życie napisało inny scenariusz. Większość osób bardzo narzeka, jednak ja muszę przyznać, że szukam pozytywów. Nie pamiętam, kiedy spędziłam tyle czasu w domu. W końcu mam czas dla męża.

Wielu osobom w tej sytuacji ‒ w mieszkaniu po prostu się nudzi. Ty od wielu lat byłaś w ciągłej podróży. Tego czasu domowego wiele nie było. Nudy zatem teraz nie odczuwasz? Czy również jak inni codziennie szukasz nowych sposobów na zabicie nudy?

Ja nie znam słowa "nuda" i wszyscy, którzy mnie znają mogą to potwierdzić. Zawsze znajduję sobie 1000 zajęć. Nie potrafię leżeć na kanapie cały dzień i oglądać seriali. To nie dla mnie. Ćwiczę, sprzątam w szafach, gotuję, piekę ciasta, właśnie planuję malowanie pokoju, urządzam taras – robię wszystko to, na co do tej pory nie było czasu. Warto wykorzystać ten okres dla siebie. Jest tyle fajnych rzeczy do zrobienia w domu, że nie wiem jak można się nudzić. 

Jak wygląda praca sportowca w warunkach domowych? Plan treningowy przygotowuje trener czy sama dbasz o aktywność fizyczną?

Oczywiście mimo zmiany planów startowych, cały czas jestem w treningu. Codziennie wykonuję jeden lub dwa treningi zgodnie z planem ustalonym przez trenera. Teraz w większości wykonuje pracę tlenowo – wytrzymałościową i siłową w terenie. Traktuję to trochę jako czas dla siebie – słuchawki na uszy i relaksuje się, chociaż jednocześnie umieram (ze zmęczenia). Na tarasie stworzyłam domową mimi siłownie – mam płotki, gumy, obciążniki, materac, piłkę lakarską, uchwyty do ćwiczeń, skakankę. Można wykonać naprawdę niezły trening! W takich warunkach kreatywność to podstawa i moim zdaniem ma to swój urok, bo jest to coś nowego, niestandardowego. Nie ma treningowej rutyny. 

Bardzo zaskoczył Cię rozwój wydarzeń w ostatnim miesiącu? Dopiero co dołączyłaś do AZS UMCS Lublin, biegałaś w Halowych Mistrzostwach Polski ‒ to wspomnienia bardzo nieodległe. Dziś o zawodach mowy być nie może…

Myślę, że nikt nie spodziewał się takiego toku wydarzeń. Ja również. Moje plany i przygotowania były nastawione przede wszystkim na Igrzyska Olimpijskie, a tu nagle informacja, że będą dopiero w przyszłym roku. To trudna sytuacja dla sportowców, bo ciężej znaleźć motywację do ciężkiej pracy, ale nie możemy się poddać i pracujemy dalej. 

Wspomniałaś o Tokio. Decyzją MKOL-u Igrzyska Olimpisjkie przełożone zostały na kolejny rok. Wydaje się, że to jedyna słuszna decyzja, jaką można było podjąć. Spodziewałaś się jej? Jednak w porównaniu do innych imprez sportowych zwlekano z nią nieco dłużej.

Szczerze mówiąc to spodziewałam się. Jednak do ostatniego momentu nie było pewności, czy tak właśnie będzie. Długo zwlekano z informacją, ale zmiana terminu tak wielkiej imprezy to na pewno wielkie przedsięwzięcie. Cieszę się, że ta decyzja jest już podjęta. Teraz cóż można powiedzieć – cel się nie zmienił, tylko został odłożony w czasie. Mamy więcej czasu, żeby się do niego przygotować.

Z kolei zaplanowane na 25-30 sierpnia Mistrzostwa Europy w Paryżu nadal teoretycznie mają się odbyć. Uważasz ten scenariusz za prawdopodobny?

Cały czas się zastanawiam. W tej chwili sytuacja we Francji jest ciężka. Dzisiaj usłyszałam informację, że odbędą się w wyznaczonym terminie lub dopiero za rok. Nie biorą pod uwagę terminów jesiennych tego roku. To jest zastanawiające i niestety wydaje mi się, że jest duże prawdopodobieństwo, aby imprezę przełożono na 2021 rok jak Igrzyska. To będzie trudny rok. Ciężko wyobrazić sobie przygotowania do sezonu, w którym nie ma imprezy docelowej...

No właśnie. Co pojawia się w Twojej głowie, gdy myślisz o tym sezonie? Wiemy, że w każdym roku zawodnik przygotowuje się konkretnie pod jakieś wiodące wydarzenie. Teraz na dobrą sprawę nie wiemy kiedy przyjdzie jakikolwiek najbliższy start. Ta niepewność jest problemem w kwestii mentalnej, motywacyjnej? Czy może w czasach pandemii kwestie startów itd. schodzą zupełnie na dalszy plan i nie zaprzątają głowy?

Myślę, że sportowcy w większości są zadaniowcami – jest cel i trzeba wykonać pracę, aby go osiągnąć. Mając w głowie taki scenariusz, że nie ma docelowej imprezy mogę powiedzieć, że to na pewno będzie trudny rok. Motywacja na takim poziomie jest bardzo ważna. Łatwiej znosi się trudniejsze treningi, kiedy z tyłu głowy jest myśl o nadchodzącej rywalizacji. Na pewno będziemy potrzebować więcej czasu, żeby sobie to poukładać pod względem sportowym. W chwili obecnej jeszcze nie myślę o startach. Teraz cieszę się, że ja i moja rodzina jesteśmy zdrowi. W obecnej chwili to jest dla mnie najważniejsze. 

Jest koniec marca. Gdzie planowo powinnaś dzisiaj być i co robić?

W tej chwili powinnam być w RPA. Miałam zaplanowane trzytygodniowe zgrupowanie w Potchefstroom, powrót do domu na święta i kolejne trzy tygodnie w tureckim Belek. 

To chyba pozostaje życzyć Ci, abyś jak najszybciej wróciła do realizacji założonego planu? To będzie znaczyło, że znowu na świecie jest bezpiecznie.

Dokładnie tak. Najważniejsze, żeby było bezpiecznie, a sytuacja na świecie wróciła do normy. Wtedy będzie można myśleć o realizacji planów.  W chwili obecnej tyle dzieje się na świecie, że problemy treningowe to naprawdę błahostka, w porównaniu z chorobami i śmiercią tylu osob.

fot. Bartłomiej Wójtowicz

żródło: azs.umcs.pl