W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Nasi rycerze drogo sprzedali swoją skórę (Kurier Lubelski)

Nasi rycerze drogo sprzedali swoją skórę (Kurier Lubelski)
21.08.200713:50

W WEEKEND NA BŁONIACH PREZENTOWAŁY SIĘ FORMACJE BOJOWE Z POLSKI I WSCHODU

Rodzime rycerstwo z furią natarło na turniejowych przeciwników, ale silny jak tur Rotland z Ukrainy nie miał sobie równych. Pod jego ciosami padli najbardziej bitni mężowie. Kunszt ukraińskiego rycerza podziwiał sam Władysław Jagiełło i dziwić się mu raczył.

Weekendowy turniej rycerski na błoniach pod lubelskim Zamkiem był częścią trwającego od środy Jarmarku Jagiellońskiego.

Jarosław Woliński, gospodarz grodziska Choina-Horodyszcze pod Wólką Bielecką, zadbał o to, by mieszczuchy mogły posmakować słowiańskiego życia przodków. – Przygotowaliśmy dla naszych widzów komplet prezentacji, a więc: zaślubiny, dożynki, ofiarę całopalną, a także specjały kulinarne – tłumaczył Jarosław Woliński.

Wszyscy chętni mogli też poczuć na sobie ciężar hełmu albo kolczugi, napiąć łuki. Poza tym zamarkować, bodaj pierwsze w życiu, cięcie mieczem. Jeżeli jednak ktoś od takiej próby poczuł się niezwyciężonym wojem, to szybko zmieniał zdanie na widok walk rycerstwa toczących się tuż obok.

Przez całą sobotę na błoniach prezentowały się formacje bojowe z Polski i Wschodu. Pierwsze pojedynki pokazowe zachwycały widzów, ale to niedzielny turniej bojowy sprawił, że co bardziej wrażliwi zamykali oczy, czekając na nieuniknione ofiary śmiertelne.

– Było nas tu niewielu, ale to prawdziwa śmietanka rycerstwa – komentował Marek Kasprzyk, zwany Muzykusem, prowadzący turniej.

Polscy mistrzowie miecza z furią natarli na przeciwników ze Wschodu. Spod stóp walczących podniosła się kurzawa, a łomot stali chwilami wręcz ogłuszał. Słabsi padli pod ciosami polskiego oręża, ale silny jak tur Rotland, ukraiński rycerz stepowy, nie miał sobie równych. Zakuty w pancerz, górował nad przeciwnikami nieludzką wręcz wytrzymałością i krzepą. Walczył, osłaniając się tarczą, potem samym mieczem i wreszcie bojowym tasakiem. Nie wytrzymali jego potęgi polscy mistrzowie, ale drogo sprzedali swoją skórę. Nacierali i bronili się do ostatnich sił, a ustępując pola, po prostu słaniali się na nogach ze zmęczenia.

Nieposkromionej sile ukraińskiego męża raczył dziwić się nawet obserwujący turniej król Władysław Jagiełło. Prezydent Adam Wasilewski, na wieść o porażce rodzimych zastępów, sam chciał wydać się na pewną śmierć i potykać z Rotlandem. Tylko interwencja jego zastępcy Włodzimierza Wysockiego uratowała nas przed perspektywą przyspieszonych wyborów na nowego włodarza miasta.

– To były prawdziwe walki bojowe – wyjaśnił Muzykus z Bractwa Rycerskiego Ziemi Lubelskiej. – Podkreślam jednak, że bezpieczne. Sędziowie cały czas kontrolowali przebieg pojedynków.

Jak można się było spodziewać, turniej wygrał Rotland. Nagrodą był świetnej jakości, bojowy miecz prezydenta Lublina, wykuty specjalnie na tę okazję w renomowanej kuźni w Kielcach. Pośród uczestników turnieju łuczniczego najlepszy okazał się Grzyb z Rzeszowa. W nagrodę za swoje celne oko i pewną rękę otrzymał łuk marszałka województwa lubelskiego. Piękną broń o naciągu 30 kg wykonano w Lublinie w warsztacie Sławomira Wybranowskiego.

Tomasz Stawecki
Kurier Lubelski
20 sierpnia 2007 r.