Po emocjonującym spotkaniu szczypiornistki MKS AZS UMCS Lublin pewnie pokonały AZS AWF Warszawa 32:19. Na uwagę zasługuje zwłaszcza druga połowa w wykonaniu lublinianek, które w tej części gry wręcz zmiażdżyły swoje rywalki.
Mecz rozpoczął się dobrze dla gospodyń, które szybko wypracowały sobie przewagę. Przy stanie 8:4 wydawało się, że przeciwniczki nie będą w stanie im poważnie zagrozić, ale stres dał o sobie znać. Warszawianki starały się, atakowały ile sił w rękach i to im się opłaciło. Tuż przed przerwą przegrywały tylko trzema trafieniami 7:10. Seria punktowa dała im nawet przez moment prowadzenie 11:10. Ostatecznie jednak pierwsza połowa zakończyła się remisem 12:12.
- Na ten mecz wyszłyśmy bardzo zmotywowane, ale przeciwniczki od początku postawiły nam trudne warunki i męczyłyśmy się. Co prawda prowadziłyśmy 8:4, ale dziewczyny z Warszawy nas doszły. Potem wkradło się trochę stresu i pierwszą połowę skończyłyśmy 12:12. Weszłyśmy do szatni, żeby ochłonąć i na druga połowę wyszłyśmy jeszcze bardziej zmobilizowane – tłumaczy szczypiornistka MKS-u Magdalena Markowicz.
Druga część gry wyglądała tak, jakby szczypiornistki z Warszawy nie wyszły na parkiet. Początek w ich wykonaniu był jeszcze obiecujący. Podopieczne Daniela Lewandowskiego próbowały nawiązać walkę z lubelskimi zawodniczkami. Jednak tego dnia tercet Olga Figiel, Agnieszka Blaszka oraz Patrycja Kozak był nie do zatrzymania. Wyraźnie było widać, że w szeregach stołecznej drużyny nie funkcjonował żaden element.
- W pierwszej połowie funkcjonowało to tak jak sobie założyliśmy. Straciliśmy tylko 12 bramek. Natomiast w drugiej połowie nie funkcjonowało kompletnie nic, o czym sobie jeszcze w przerwie mówiliśmy. Nie funkcjonował atak wiążący, gra szybszą piłką i bramka – wylicza trener gości Daniel Lewandowski.
Zawodniczki lubelskiego AZS-u raz po raz ostrzeliwały bramkę przyjezdnych. Dzięki temu szybko odskoczyły na kilka punktów, co dało im pewien komfort psychiczny. Sytuacji nie zmieniły nawet liczne karne odgwizdywane na niekorzyść szczypiornistek z Lublina. Ostatecznie piłkarki ręczne MKS AZS UMCS pokonały w derbowym pojedynku AZS AWF Warszawa 32:19.
- Wiedziałyśmy, że nie możemy wypuścić prowadzenia, które sobie wypracowałyśmy w ciągu meczu. Bardzo się cieszę, że dziewczyny wytrzymały ten moment z końcówki pierwszej połowy, gdzie był remis i później w drugiej połowie był taki moment, że prawoskrzydłowa z Warszawy rzuciła nam cztery bramki pod rząd. Trzeba było zareagować i ją zastopować. Dziewczyny zrealizowały założenia – chwali swoje podopieczne szkoleniowiec MKS AZS UMCS Izabela Puchacz.
Zwycięstwo daje lubliniankom kolejne dwa punkty, ale niewiele zmienia w ligowej tabeli. Akademiczki z Lublina nadal plasują się na 6. pozycji z dorobkiem 11 „oczek”. Kolejne spotkanie dziewczyny rozegrają w sobotę, a ich rywalem będzie SMS ZPRP Płock.
Źródło: www.azs.umcs.pl