Autor dzisiejszego (17 stycznia) artykułu „Dziennika Wschodniego” o ubiegłorocznych umowach zleceniach i umowach o dzieło naszego urzędu tak oto usprawiedliwia swoją niewiedzę co do pewnego faktu: „Co oznacza to hasło - nie wiemy, bo wczoraj po południu szef BMM nie odbierał od nas telefonu”.
„W tej samej informacji – pisze z kolei redaktor „Kuriera Lubelskiego” - magistrat wskazuje dwie różne liczby... Urzędnicy nie umieli wyjaśnić tych nieścisłości”.
Obaj panowie materiały z Ratusza otrzymali wczoraj parę minut przed piętnastą, z dopiskiem, że to materiał, surowiec, który w razie wątpliwości będzie objaśniany. Zgłosili sporo pytań i wątpliwości, i otrzymali obietnicę wyjaśnienia wszystkiego nazajutrz (czyli dziś). Z jakichś powodów postanowili jednak nie czekając pisać.
Od biedy da się pojąć tę gorączkowość, to pośpieszne pisanie na wyprzódki, by przypadkiem konkurencja nie ubiegła. Od biedy, bo publikacja powinna być przede wszystkim rzetelna, powinna być tworzona z myślą o czytelniku, tak aby ten miał jak najlepszy (prawdziwy) pogląd na sprawę. Pisanie w biegu nie zawsze w tym pomaga, a w tym przypadku na pewno nie pomogło, bo dziennikarze przedstawili rzeczywistość podbarwioną tam, gdzie zabrakło im (nie mogli w danej chwili zebrać) informacji właśnie od nas. Zwyciężyła pokusa bycia pierwszym...
Ale nieuzasadnionych kąśliwości, jak te cytowane wyżej, na początku notki, nie pojmujemy. Choćbyście, Koledzy Redaktorzy, chcieli, nie będziecie umieli nam tego wyjaśnić.