W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Szczudlarska fiesta pod zamkiem (Gazeta Wyborcza Lublin)

Szczudlarska fiesta pod zamkiem (Gazeta Wyborcza Lublin)
21.08.200713:37

Spektakl Teatru Voskresinnia ze Lwowa był znakomitym dopełnieniem Jarmarku Jagiellońskiego. Miło zobaczyć, że dobro do zwycięstwa nie potrzebuje dyktafonów i tajnych akt.

Jakie możliwości reprezentuje Teatr Voskresinnia ze Lwowa, mieliśmy okazję zobaczyć choćby w czerwcu na drugiej edycji festiwalu "Sąsiedzi". Z jednej strony monumentalny "Wiśniowy sad", który w formie szczudlarsko-cyrkowej i owianej ogniami i fajerwerkami niesie dramatyczne przesłanie, z drugiej - kameralny, liryczny spektakl "Pieśń leśna" według Łesi Ukrainki, która jest tamtejszym klasykiem u nas zupełnie nieznanym. Jarosław Fedoryszyn założył ten ansamble jako niezależną grupę teatralną w 1990 roku. Eksperymentuje z przestrzenią teatru, ze środkami scenicznymi, z grą aktorską - nie boją się grać tak, jak tego nikt na Ukrainie nie robi, klasyczny repertuar poddawać zaskakującym przeobrażeniom. Dokonania Fedoryszyna są w Polsce dobrze znane, a on sam po prostu lubiany; jest twórcą bardzo kontaktowym, otwartym. Warto dodać, że Fedoryszyn wystawił "Hioba" według Karola Wojtyły i to w wersji scenicznej, jak i plenerowej.

W sobotnią noc w ramach Jarmarku Jagiellońskiego teatr Voskresinnia (w ukraińskim - zmartwychwstanie) zagrał na placu Zamkowym "Fiestę płaskorzeźb", rodzaj historycznego fresku o miłości króla i dziewczyny z ludu, króla, którym mógł być na przykład Władysław Jagiełło. To bardzo czytelna scenicznie opowieść, niemal wzorcowo lekka i klarowna, z wyraźnym podziałem na siły dobra i zła, których walka determinuje ludzkie losy, grana w charakterystycznym stylu szczudlarsko-cyrkowym, ale też z elementami dramatu. Najpierw pojawia się wielki, bajeczny statek, król spotyka dziewczynę, lecz wtrącają się wstrętne wiedźmy... Na widza działają przede wszystkim obrazy i ilustracyjna muzyka jakby w naturalny sposób, obrazy przykuwają uwagę same sobą i bez przymuszania do domysłów o jakieś drugie dramatyczne dno spektaklu. To spektakl po części ludyczny, z aktorami, których należy podziwiać za cyrkowe umiejętności, plastyczny i wizualny, na swój sposób wzruszający, a odrywając nas od rzeczywistości, w istocie buduje zdrowy dystans, gdy do niej powracamy. W teatrze tym miłość, dobro i sprawiedliwość zwyciężają bez dyktafonów i tajnych akt.

Każdy może pofilozofować

Grzegorz Józefczuk: Kiedy po raz pierwszy był Pan w Lublinie?

Jarosław Fedoryszyn: Dawno temu, na początku lat 90. Jeszcze Stare Miasto nie było tak odrestaurowane i pełne ludzi jak teraz. Pamiętam, że wtedy całą noc chodziliśmy po rynku i zaułkach. A pierwszy raz zagraliśmy w Lublinie "Glorię" na pierwszym festiwalu Sąsiedzi". Na drugi też przyjechaliśmy.

Czym kieruje się Pan w doborze repertuaru dla swojego teatru?

– To jest bardzo ważne pytanie. A więc po pierwsze: kwestiami technicznymi, żeby jak najwięcej aktorów miało zajęcie w spektaklu. Po drugie, wybierany tematy, które mają współczesny wydźwięk, ale nie do końca, takie, które są niejednoznaczne. Chodzi o to, abyśmy mogli, jak i widz, pofilozofować. Gramy również klasykę, ale w eksperymentalnym stylu.

Przyjechaliście do Lublina z Zielonej Góry, a jedziecie zaraz do Kielc. Ciągle w podróżach?

– Gramy bardzo dużo, ciągle jesteśmy w innych miastach i innych krajach. Mamy kalendarz rozpisany do listopada, występujemy, nie mówiąc o Ukrainie i Polsce, na Słowacji, w Białorusi, Rosji, Korei. Na przykład zaraz pojadę do Krosna, tam prowadzę międzynarodowe warsztaty z młodymi aktorami amatorami. Przygotowujemy z nimi w Krośnie na 24 sierpnia "Raj mrówek", plastyczny spektakl oparty na tradycji pieśni i rytuałów różnych narodów, które mają jednak walor uniwersalny, są zrozumiałe dla wszystkich. Tytułowy raj mrówek to symbol złożenia wielości naszych kultur, cywilizacji.


Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin
20 sierpnia 2007 r.