W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

W związku z publikacją "Miejska kłótnia za sto tysięcy złotych" ("Gazeta Wyborcza Lublin")

W związku z publikacją "Miejska kłótnia za sto tysięcy złotych" ("Gazeta Wyborcza Lublin")
19.09.200712:39

Poniżej zamieszczamy wyjaśnienie dyrektora Wydziału Geodezji Urzędu Miasta Lublin dotyczące spraw poruszonych w artykułach "Miejska kłótnia za sto tysięcy złotych", "Dyrektor będzie musiał się tłumaczyć".

Wyjaśnienie

    Uprzejmie proszę o opublikowanie w „Gazecie Wyborczej Lublin” poniższego wyjaśnienia spraw, o których mówią Państwa publikacje nt. ścieżki rowerowej i ciągu pieszego nad Zalewem Zemborzyckim (GW z dnia 28 sierpnia 2007 pt. „Miejska kłótnia za sto tysięcy złotych” i GW z dnia 29 sierpnia 2007 „Dyrektor będzie musiał się tłumaczyć”).

    Według „Gazety Wyborczej” urzędnicy miejscy, w tym w szczególności niżej podpisany jako dyrektor odpowiedzialny za wykup gruntów, zawinili niedochowania terminów realizacji ścieżki rowerowej, przez co narazili podatników na dodatkowe koszty. Jest to nieprawda. Zaprzeczam, jakoby było coś takiego jak „jałowy spór urzędników miejskich z właścicielem działki nad zalewem”.Wyrażam też przeświadczenie, że nie ma winy Urzędu w tym, że do budowy ścieżki nie doszło w zaplanowanym terminie. Twierdzę też, że wbrew temu co mówi Gazeta, koszty inwestycji nie podrożały wskutek zmiany części trasy tak, jak mówi Gazeta.
    Niniejsze wyjaśnienia, odwołujące się do akt spraw administracyjnych i sądowych (czego „Gazeta” nie robi), pozwolą na obiektywne spojrzenie na sprawę, a w szczególności na odpowiedź na pytanie, z czyjej faktycznie przyczyny nie doszło do budowy ścieżki rowerowej w zaplanowanym terminie i co podyktowało zmianę trasy tej ścieżki.
    Wyjaśniam, że inwestycja „Budowa ścieżki rowerowej wraz
z ciągiem pieszym” należy do kategorii inwestycji celu publicznego. Taka inwestycja w swej treści potencjalnie zakłada odjęcie prawa własności w drodze wywłaszczenia, o ile negocjacje prowadzone z właścicielem nie przyniosą rezultatu w postaci dobrowolnego zbycia nieruchomości lub jej części na cel publiczny. Nasza ścieżka wymagała nabycia od licznych właścicieli części przyległych gruntów, co przyniosło pozytywny rezultat, z jedynym wyjątkiem. Nie doszło jedynie do wykupu gruntu
o pow. ok. 250 m kw. należącego do Jerzego W.
    Informuję, że w dotychczasowej praktyce nasz Urząd stosował wywłaszczenie jako ostateczność, o której jednak właściciele są rzetelnie informowani w każdym przypadku. Jeśli Jerzy W. odebrał tego typu informację jako groźbę lub szantaż, to należałoby taką ocenę pozostawić bez komentarza. Dodajmy, że gdybyśmy nie powiadomili zainteresowanego, iż w ostateczności może zostać wywłaszczony, mógłby zarzucić nam - i słusznie - że nie został przez Urząd należycie poinformowany.
    Zanim doszło do ustalania warunków przyszłej ugody, Jerzy W. złożył 20 czerwca 2006 r. do Sądu Rejonowego w Lublinie wniosek przeciwko Prezydentowi Miasta Lublin o ustanowienie drogi koniecznej przez działkę Skarbu Państwa oznaczoną numerem 92/1. Uprzednio, bo już w dniu 28 kwietnia 2006 r. złożył do Prokuratury Rejonowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez dyrektora Wydziału GeodezjiUrzędu Miasta. Przestępstwa upatrywał Jerzy W. w szantażu – w jego ocenie ukrytym w propozycji polegającej na tym, że Miasto wyrazi zgodę na nieodpłatne urządzenie drogi po gruncie Skarbu Państwa /zajmującej powierzchnię
360 m kw./, w zamian za co Jerzy W. nieodpłatnie przeniesie na rzecz Miasta część gruntu o pow. ok. 250 m kw. Propozycja ta jako pochodząca od Jerzego W. znalazła się
w treści protokołu z dnia 20 kwietnia 2006 r. sporządzonego przez MOSiR Bystrzyca.
Do chwili obecnej brak jakichkolwiek informacji co do postępowania prokuratorskiego.
    Po upływie 1,5 roku należy przypuszczać, że Prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa w działalności urzędników i odmówiła wszczęcia postępowania. Takie przypuszczenie wzmacnia fakt, że Jerzy W. nie podnosi tej kwestii wobec prasy.
    W dniu 8 sierpnia 2006 r. doszło w siedzibie MOSiR do zawarcia ugody. Jerzy W. zgodził się zbyć Miastu grunt – ale już odpłatnie, i za ustaloną w ugodzie kwotę (była to najdroższa oferta w stosunku do innych), w zamian za co Miasto zgodzi się nieodpłatnie na jego drogę po gruncie Skarbu Państwa. Główną ideą tej ugody było szybkie nabycie gruntu i terminowe dokończenie ścieżki. Jednakże w dacie składania odpowiedzi na wniosek o ustanowienie drogi koniecznej osiągnięcie celu zostało już zniweczone przez Jerzego W.
    Zgodnie z wymienioną ugodą nabycie gruntu przez Miasto miało nastąpić po uzyskaniu decyzji o ustaleniu inwestycji celu publicznego,
w następstwie której miał nastąpić podział działek zajętych pod ścieżkę /bez wydzielenia geodezyjnego gruntu nie jest możliwe nabycie części nieruchomości/. Wbrew zapisom
i intencji ugody Jerzy W. skarżył orzeczenie administracyjne zmierzające do realizacji inwestycji. Obrazowo można by to opisać tak: Jerzy W. jednocześnie i poszedł na ugodę z miastem (bardzo zresztą dla siebie korzystną), i sprzeciwiał się temu, żeby miasto kontynuowało prace, dla których tę ugodę zawarto! W rezultacie wnoszonych odwołań postępowanie w sprawie budowy ścieżki zostało zawieszone i trudny był do przewidzenia termin ostatecznego zakończenia tego postępowania. W tej sytuacji już we wrześniu 2006 r. stało się oczywistye, że ścieżka nie zostanie zrealizowana w zaplanowanym terminie.
    Niezależnie od postawy Jerzego W. w postępowaniu administracyjnym,
w postępowaniu sądowym Miasto uznało jego wniosek i wyraziło zgodę na drogę konieczną zgodnie z żądaniem Jerzego W., jednakże za wynagrodzeniem z tego tytułu. Inna postawa Miasta w tym postępowaniu (tj. przystanie na nieodpłatne ustanowienie służebności), w sytuacji gdy Jerzy W. nie wykonywał ugody, byłaby sprzeczna
z ekonomiką podyktowaną ustawą o finansach publicznych oraz oczywiście nieracjonalna.
    Informuję, że aktualnie toczą się przed Sądem Rejonowym w Lublinie dodatkowo dwa procesy skierowane przez Jerzego W. przeciwko Prezydentowi Miasta Lublin:
pierwszy – o zapłatę tytułem odszkodowania za zniszczoną zieleń na kwotę 3.858 zł
i transport ziemi 11.058 zł.
drugi – o przywrócenie gruntu do stanu poprzedniego z jednoczesnym zabezpieczeniem skarpy.
    W żadnej ze spraw nie padła ze strony Jerzego W. jakakolwiek propozycja ugodowa.
Wobec agresywnej i roszczeniowej postawy Jerzego W. stało się oczywiste, że ścieżka nie będzie ukończona planowo. Wobec zawisłych procesów i toczących się z inicjatywy Jerzego W. postępowań administracyjnych, jedynym rozsądnym rozwiązaniem stała się zmiana trasy rowerowej z pominięciem posesji Jerzego W. Tym bardziej w momencie, kiedy brzeg zalewu, podlegający erozji wodnej, został już należycie zabezpieczony,
a zabezpieczenie, polegające praktycznie na odtworzeniu linii brzegowej z 1972 r., pozwoliło na zrealizowanie ścieżki z pominięciem nieruchomości Jerzego W. i bez ponoszenia zwiększonych kosztów z tego tytułu. Tak więc kwoty stu tysięcy i więcej,
o których mowa w artykule GW, nie znajdują uzasadnienia. Ponadto zmiana trasy dawała gwarancję szybkiego ukończenia inwestycji tak oczekiwanej przez społeczeństwo.
W przeciwnym wypadku nawet rozpoczęcie postępowania wywłaszczeniowego nie przyśpieszyłoby przejęcia gruntu, przy zaskarżaniu i celowym wydłużaniu procedury wywłaszczeniowej przez Jerzego W., co wydaje się z góry przesądzone.
    Treść artykułów red. M. Bielesza bulwersuje o tyle, że faktyczny
i udokumentowany przebieg zdarzeń prowadzi do wniosków odmiennych od opisywanych w „Gazecie”. To nie Urząd, lecz właściciel działki wstrzymał inwestycję, przyczynił się do zmiany jej projektu i niewątpliwie wydłużył w czasie realizację ścieżki, choć przesunięcie budowy w czasie i ominięcie spornej posesji nie podrożyło inwestycji, co zaznaczono wyżej. Niesłuszna jest zatem główna teza publikacji „GW”, że zmiana przebiegu drogi wymuszona nie, wykupieniem gruntu podrożyła inwestycję.
    Godzi się dodać, że autor publikacji w „Gazecie Wyborczej” użył sugestywnych tytułów i sformułowań opartych głównie na relacjach właściciela, z pominięciem materiałów zgromadzonych w postępowaniu administracyjnym i sądowym. Tym samym mógł wzbudzić wśród czytelników wątpliwości co do rzetelności i legalności prowadzonej sprawy.


Andrzej Jedziniak
Dyrektor
Wydziału Geodezji Urzędu Miasta Lublin

PS
W publikacji „GWL”pełnomocnik właściciela działki jest określany jako Jerzy W. Tak też dla wygody Czytelników piszemy w niniejszym wyjaśnieniu przesłanym do redakcji z prośbą o publikację i zamieszczonym powyżej. Wyjaśnienie przedłożone Prezydentowi Lublina zawiera właściwe imię i nazwisko tej osoby.