W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Sportowe podsumowanie weekendu

Sportowe podsumowanie weekendu
14.03.2016

Koszykarze domlublin.pl AZS UMCS: "Była walka i pot, a na końcu wygrana"

Zwycięstwo okupione nadludzkim wysiłkiem – tak w skrócie można opisać pierwsze spotkanie w playoffs pomiędzy koszykarzami domlublin.pl AZS UMCS a KK Warszawa.

Z tarczą z tego pojedynku wyszli lublinianie, którzy wygrali 72:62. Pierwsze minuty gry należały do gospodarzy. Za sprawą Rafała Króla i Michała Marciniaka lublinianie szybko wyszli na prowadzenie 5:0. To był jeden z dwóch momentów w całym meczu, kiedy akademicy mieli wyraźną przewagę. Potem rywale wyrównali stan rywalizacji i długo nie pozwalali na sforsowanie ich obrony. Dopiero wejście Piotra Jagody dało AZS-owi impuls do gry. Przy stanie 12:5 dla Lublina, trener gości Andrzej Kierlewicz poprosił o „czas”. Jego zawodnicy co prawda odpowiedzieli trafiając sześć punktów z rzędu, ale końcówka kwarty to znowu popis Rafała Król a. Akademicy wygrywali 17:11.

W drugiej odsłonie nie było już tak różowo. Warszawianie wykorzystywali niedoskonałości w defensywie przeciwników i po 4 minutach tablica pokazywała remis po 19. AZS popełniał dużo prostych błędów i miał problemy z przekazywaniem krycia w obronie. Właśnie przez takie luki lublinianie tracili sporo punktów. Dodatkowo, sami nie imponowali w ataku. Podobnie jednak jak w pierwszej części meczu, odskoczyli rywalom w końcówce. Przez ostatnie trzy minuty trafiali tylko oni. Zdobyli osiem punktów i przed przerwą prowadzili 32:23. Widać było, że w drugiej połowie na pewno nie będzie łatwiej.

Trzeba zwrócić uwagę, że trenerzy KK to nie są przypadkowi ludzie. Marek Popiołek (asystent pierwszego szkoleniowca – dop. KK) jest w sztabie reprezentacji Polski, więc na pewno mieli nas doskonale rozpracowanych. Tak naprawdę ta seria będzie polegała na tym, kto popełni mniej błędów i kto więcej błędów wykorzysta po stronie przeciwnika – tłumaczy rozgrywający AZS UMCS Przemysław Tradecki.

Po przerwie lepiej prezentowali się goście. Grali twardo w obronie, często na granicy przepisów. Po meczu przyznali, że takie przyjęli założenie. Jedna z akcji zakończyła się dyskusją z arbitrem, a później jeszcze przewinieniem technicznym. Taka strategia zdała jednak egzamin, bo warszawianie zniwelowali straty do rywali do zaledwie dwóch punktów – 46:48. Lublinianie ciągle nie mogli załatać wszystkich dziur w obronie.

Na ich szczęście, goście także zaczęli się mylić. Walka była wyrównana tylko przez dwie minuty tej partii, kiedy udało im się doprowadzić do remisu po 51. Od tego momentu spotkanie należało ponownie do gospodarzy, którzy systematycznie powiększali prowadzenie. Zespół w ataku ciągnęli Rafał Król, Michał Marciniak i Bartłomiej Karolak. Ich dobra dyspozycja w kluczowej fazie meczu dała AZS-owi wygraną 72:62.

To jest gra nerwów, więc dodatkowo dochodzą emocje i jest dużo ciężej. Przeciwnik bardzo dobrze nas rozpracował taktycznie, więc my musieliśmy korzystać z ich błędów w obronie – krótko podsumował opiekun gospodarzy Przemysław Łuszczewski.

Byliśmy przygotowani na to, że musimy zagrać z Lublinem troszeczkę niekoszykarsko, bo koszykarsko to jest od nas zespół lepszy. Musieliśmy się postawić fizycznie i tak zrobiliśmy. Liczę na to, że przez tydzień trener Przemek Łuszczewski nie przygotuje nowych zagrywek, a my będziemy jeszcze lepiej przygotowani – mówi trener KK Warszawa Andrzej Kierlewicz.

Teraz seria przenosi się do Warszawy. Jeśli AZS wygra na wyjeździe awansuje do następnej rundy. Szansę na szybkie rozstrzygnięcie tej rywalizacji dostanie w sobotę.

Źródło: azs.umcs.pl


Piłkarki ręczne AZS UMCS: "Imponująca wygrana naszych szczypiornistek"

Piłkarki ręczne AZS UMCS gromią stołeczne rywalki. W meczu z AWF Warszawa udało im się poprawić wynik z pierwszego spotkania, w którym zwyciężyły różnicą jednej bramki. U siebie lublinianki wygrały 29:16.

Gospodynie rozpoczęły to spotkanie od dwóch skutecznych akcji. Przyjezdne pierwszą bramkę zdobyły w 3. minucie. Po dziewięciu minutach rywalizacji o „czas” poprosił trener gości Iwona Gajowiak. W tym momencie tablica pokazywała wynik 4:1. Słowa szkoleniowca podziałały mobilizująco na warszawianki, które zaczęły odrabiać straty. Przewaga lublinianek zmalała do jednego punktu. Po przerwie na prośbę gospodyń, to właśnie one przejęły inicjatywę. W kilka minut zdobyły sześć goli, podczas gdy szczypiornistki gości ani razu nie trafiły do siatki. To właśnie seria kończąca pierwszą połowę spotkania miała duży wpływ na ostateczny wynik. Warszawianki mimo ambitnej walki, nie potrafiły zmniejszyć straty do dobrze grających, zarówno w ataku jak i w obronie, lublinianek. Przez 30 minut piłkarki AZS UMCS zbudowały sobie bezpieczną przewagę i wygrywały 18:11.

Rywalki zagrały dobrze w obronie i konsekwentnie w ataku. Początek w naszym wykonaniu był dobry. Nie można się było spodziewać, że nie podejmiemy walki. Dziewczyny z Lublina zagrały w stu procentach w obronie – klasę rywalek docenia trener AZS AWF Warszawa – Paweł Kapuściński.

W drugiej odsłonie w dalszym ciągu przeważały lubelskie akademiczki. Pięć minut po wznowieniu gry rozpoczęły kolejną serię ataków, tym razem zakończoną zdobyciem czterech bramek z rzędu. Mimo licznych prób warszawianki nie mogły znaleźć sposobu na dobrze zorganizowaną obronę gospodyń.

Realizowałyśmy nasze założenia i dobrze byłyśmy przygotowane do tego meczu. Ostatnie treningi rzutowe i taktyczne dały efekt. Miałyśmy dobrze rozpracowany ten zespół – wyjaśnia Martyna Gomółka z AZS UMCS.

Bezradne w drugiej połowie piłkarki gości w przeciągu 10 minut trzy razy grały w osłabieniu z powodu kar indywidualnych. Lublinianki wykorzystywały takie szanse do zwiększania przewagi. Przez ostatnie trzy minuty, mimo trzech rzutów karnych, żadna z drużyn nie zdobyła bramki. Mecz z drużyną AZS AWF Warszawa zakończył się zwycięstwem lublinianek 29:16.

W następnej kolejce piłkarki ręczne AZS UMCS zagrają na wyjeździe z zespołem SMS Płock. Mecz zaplanowano na 2 kwietnia.

Źródło: azs.umcs.pl


AZS UMCS: "Futsaliści pokonali lidera I ligi"

Lider tabeli pokonany po raz pierwszy od początku tego roku. 40 minut wyrównanej walki, ogromne emocje w końcówce a po nich wielka radość.

Podopieczni Artura Gadzickiego wygrali u siebie 3:2 z MKF Solne Miasto Wieliczka 3:2. Od pierwszego gwizdka oglądaliśmy szybką, ofensywną grę w wykonaniu obu składów. Minęły niespełna trzy minuty i Łukasz Mietlicki trafił na 1:0 po asyście Wojciecha Boniaszczuka. Prowadzenie uskrzydliło „Dziki” i dwie minuty później niewiele brakowało, żeby zdobyły drugą bramkę. Jak wiadomo niewykorzystane sytuacje się mszczą i w kolejnej akcji MKF wyrównał po dobitce Roberta Ślęczka.

Żadnej z drużyn remis nie zadowalał i widać to było w grze obu stron. Wynik mógł ulec zmianie jeszcze parę razy w tej połowie, ale tak się nie stało. Po 20 minutach rywalizacji na tablicy było 1:1.

Walczyliśmy do upadłego i ta walka przyniosła efekt. Trener powiedział nam, że musimy wyjść wysoko, żeby nie dać im grać u nas. Grają dobrą, kombinacyjną piłkę i mieliśmy im to ukrócić. Przez więkoszśc meczu to się udawało i dowieźliśmy wynik do końca - tłumaczy jeden z lubelskich futsalistów Jarosław Walęciuk.

Po powrocie z szatni zarówno gospodarze, jak i goście mieli ogromne apetyty na objęcie prowadzenia. MKF ostrzeliwał bramkę świetnie dysponowanego Pawła Górskiego. Lublinianie odrobinę zwolnili co kosztowało ich stratę bramki. Chwilę nieuwagi w wyprowadzaniu piłki z pola wykorzystał silnym strzałem w długi róg Wojciech Przybył z Solnego Miasta. Faworyci tego spotkania po raz pierwszy prowadzili, ale miejscowi w kolejnych próbach pokazywali, że tanio skóry nie sprzedadzą.

Ciekawe zawody. Szkoda, że nie zakończone happy endem dla nas. najgorszy mecz w naszym wykonaniu - mieliśmy dużo sytuacji, ale zawiodła nas skuteczność. Gospodarze grali bardzo ambitnie. Nie mieli może tylu tych sytuacji, ale udało im się je wykorzystać - zawodnik Solnego Miasta Krzysztof Lipecki, a dawniej piłkarz lubelskiego Motoru, docenia dobry występ rywali.

W 25. minucie po raz kolejny świetnie zaprezentował się duet Mietlicki-Boniaszczuk. Tym razem to ten drugi zdobył bramkę dla UMCS-u. Remis 2:2 był dla liderów zaskoczeniem, a dla „Dzików” sygnałem, że ten mecz jest jeszcze do wygrania. Drużyny zaostrzyły grę w obronie i cztery minuty przed końcem mieliśmy już 5:5 w faulach. Tak zwane „przedłużone rzuty karne” wisiały w powietrzu. Jednak i bez tego „Dziki” dały sobie radę. Prowadzenie 3:2 zapewnił im Tomasz Ławicki po długim podaniu Wojciecha Boniaszczuka. Wynik mógł się jeszcze zmienić po kontrowersyjnej decyzji sędziego o przedłużonym karnym dla futsalistów z Małopolski, ale bramkarz z Lublina Paweł Górski po raz kolejny nie dał się zaskoczyć. Jeszcze trzy minuty nerwów i – dosłownie – „dzika” radość zapanowała w lubelskiej hali Globus po zwycięstwie 3:2 z liderem tabeli.

W pierwszej połowie mieliśmy fragmenty lepsze, gorsze, ale udało się stworzyć trochę sytuacji. Szkoda, że niewykorzystanych. natomiast w drugiej odsłonie te bramk, które wpadły i konsekwencja w grze dały nam zwycięstwo - podkreśla opiekun lublinian Artur Gadzicki.

Kolejny mecz „Dziki” rozegrają na wyjeździe z GKS-em Tychy. To spotkanie już w najbliższą niedzielę.

Źródło: azs.umcs.pl


Półfinał Lubelskiego Pucharu Polski: "Derby dla Motoru – zdecydowała dogrywka!"

Motorowcy pokonali Lubliniankę 1:0. W regulaminowym czasie gry bramki nie padły, ale w setnej minucie do własnej bramki trafił Karol Banachiewicz i tym samym ustalił wynik spotkania.

Dobrą okazję do zdobycia gola jako pierwsi stworzyli sobie zawodnicy Lublinianki. Na strzał z dystansu zdecydował się Patryk Czułowski, a po jego uderzeniu piłka odbiła się od poprzeczki i wróciła na plac gry. Ta sytuacja podziałała na Motorowców jak zimny prysznic, bo od tego momentu to podopieczni Tomasza Złomańczuka nadawali ton rywalizacji na boisku. Kilka razy groźnie na bramkę Lipca uderzał Tomasz Tymosiak, ale były golkiper żółto-biało-niebieskich nie dał się zaskoczyć. W 32. minucie Motor mógł wykorzystać błąd defensywy Lublinianki, ale dogranie od Macieja Prusinowskiego nie znalazło adresata. Mimo zdecydowanej przewagi Motor nie zdołał sforsować defensywy rywali i do szatni oba zespoły schodziły przy bezbramkowym remisie.

W drugiej połowie bliski zdobycia bramki był Aleksander Komor, który zamykał akcję po dograniu z rzutu rożnego. Wcześniej pojedynek z bramkarzem przegrał Paweł Piątek, który na boisku zameldował się w miejsce Pawła Myśliwieckiego. Obaj trenerzy w drugiej połowie dokonali wielu roszad w składzie, co przełożyło się na jakość widowiska. Pressing zakładany przez Motorowców nie zawsze był dokładny i skuteczny, ale to zespół Tomasza Złomańczuka nadal częściej przebywał przy piłce i stwarzał większe zagrożenie. W dogrywce oba zespoły stworzyły sobie kilka okazji do zdobycia bramki.

W 100. minucie piłkę z narożnika boiska w pole karne Lublinianki posłał Filip Drozd. Z futbolówką minął się Paweł Lipiec, a naciskany przez jednego z Motorowców Karol Banachiewicz skierował piłkę do własnej bramki. Motor dowiózł prowadzenie do końcowego gwizdka, chociaż w końcówce Lublinianka była bliska zdobycia bramki wyrównującej.

W finale żółto-biało-niebiescy zmierzą się z Avią Świdnik. Motor Lublin – KS Lublinianka 0:0 (0:0) pd. 1:0 Karol Banachiewicz (sam.) 100′

Źródło: motorlublin.eu


"Start Lublin: "Jedna dobra kwarta"

Nie było niespodzianki w Słupsku. Start Lublin uległ trzeciej drużynie poprzedniego sezonu, Enerdze Czarnym Słupsk 60:94.

Czerwono-czarni postawili się faworytowi w pierwszej kwarcie, po której był remis 22:22. Słupszczanie szybko jednak wrócili na właściwe tory i po serii trójek wypracowali bezpieczną przewagę po 20 minutach i ostatecznie pewnie zgarnęli dwa punkty. Przez niemal całe spotkanie musieliśmy sobie radzić bez Jarosława Trojana. Nasz środkowy w niespełna 5 minut dwukrotnie niesportowo sfaulował rywali i został wykluczony z meczu. Pomimo straty, nasi zawodnicy pokazali w pierwszej odsłonie charakter. Przegrywali 12:20, ale seria 10:0 pozwoliła wyjść nawet na prowadzenie 22:20. Wynik mógł być jeszcze lepszy, ale koszykarze Startu przestrzelili 5 z 8 rzutów osobistych.

Po 14 minutach wciąż był remis (30:30), ale gospodarze zaczęli trafiać za 3. W drugiej ćwiartce trafili aż 5 rzutów zza łuku i wypracowali 13-punktową przewagę do przerwy (47:34). Po zmianie stron nie nawiązaliśmy już walki z mocnym przeciwnikiem i ulegliśmy 60:94.

Energa Czarni Słupsk – Start Lublin 94:60 (22:22, 25:12, 23:12, 24:14)

Źródło: startlublin.pl


Bieg Chęć na Pięć w Lublinie: Triumfował Sebastian Smoliński

Sebastian Smoliński (AZS UMCS Lublin) triumfował w kolejnym biegu z cyklu “Chęć na Pięć”, rozegranym w niedzielę w Lublinie.

Start i meta biegu tym razem znajdowała się pod Centrum Spotkania Kultur przy Al. Racławickich. Bieg open na dystansie 5 km ukończyło 707 uczestników, w tym 186 kobiet.

Triumfator 5-kilometrową trasę pokonał w czasie 15.19, wyprzedzając Rafała Buczaka z Agrosu Zamość (15.28) i Bartosza Ceberaka z Lubartowa (15.36).

W rywalizacji pań najszybsza natomiast okazała się Karolina Zygo z Lubelskiej Grupy Triathlonu (19.42), przed Magdaleną Sekułą z AZS UMCS Lublin (20.06) i Elżbietą Spólnicką z Lubelskiej Grupy Triathlonu (20.30).