W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.

Wysokie zwycięstwo reprezentacji w 10. rocznicę PLFA

Wysokie zwycięstwo reprezentacji w 10. rocznicę PLFA
10.10.2016

W rozegranym w sobotę 8 października meczu międzypaństwowym na Arenie Lublin Reprezentacja Polski w Futbolu Amerykańskim pokonała Holendrów 42:14. 8 października 2006 roku został rozegrany pierwszy mecz PLFA.

Mecz w ataku rozpoczęli goście. Ofensywę przyjezdnych prowadził doświadczony Richard Bouthoorn, który starał się przeplatać akcje biegowe zagraniami podaniowymi. Defensywa Polaków skutecznie zatrzymywała grę dołem, ale nie potrafiła sobie poradzić z rzutami do Denilsona Raadwijka. Gdy wydawało się, że Pomarańczowi będą musieli zadowolić się tylko trzema punktami za kopnięcie z pola, długi, precyzyjny rzut o Ashneala Welemana wykonał Bouthoorn. Goście wyszli na prowadzenie 7:0.

Do kontrataku Polaków poderwał Jakub Mazan, który wykonał ponad 40-jardową akcję powrotną. Do tego jeden z rywali popchnął go poza polem gry, co kosztowało Holendrów stratę 15 jardów. Dzięki temu ofensywa prowadzona przez Karola Żaka rozpoczynała grę 37 jardów od pola punktowego rywali. Po dwóch akcjach biegowych Jacka Wróblewskiego i dwóch krótkich podaniach, po których piłkę złapał Tomasz Ochnio Biało-czerwoni do pola punktowego rywali mieli tylko 4 jardy. Dwa kolejne biegi Wróblewskiego i udane podwyższenie za jeden Adama Nelipa pozwoliły doprowadzić do remisu.

Okazja do objęcia prowadzenia pojawiła się już chwilę później, bo w pierwszej następującej serii w ataku, holenderski quarterback posłał piłkę w ręce Gabriela Kalusa. Ten wykonał efektowną akcję powrotną i atak kierowany przez Żaka miał do pola punktowego już tylko 21 jardów. Trzy nieskuteczne akcje w ofensywie wymusiły na Polakach próbę kopnięcia z pola. Między słupami i nad poprzeczką z 31 jardów kopnąć Nelip i było 10:7 dla gospodarzy.

Następująca seria Holendrów zaczęła się sennie i była przerywana przewinieniami, ale znów Raadwijk na spółkę z Bouthoornem popisali się spektakularnymi zagraniami. Pierwsze z nich przyniosło Holendrom 40 jardów, drugie nie zakończyło się chwytem, ale pokazało polskiej defensywie z jak groźnymi rywalami mają do czynienia. Niedługo później Holendrzy w czwartej próbie podtrzymali swój ciąg zagrań w ataku. Już po zmianie stron między kwartami,  dwa podania złapał Revilinho Graanoogsta. Drugie z nich w polskim polu punktowym.

Po kolejnej dobrej akcji powrotnej Mazana, Biało-czerwoni znowu prezentowali zróżnicowany atak. Dobre biegi Wróblewskiego przeplatane były precyzyjnymi podaniami do Zbiegniewa Szrejbera, Tomasza Zubryckiego i Tomasza Ochnio. Pięknym podaniem na przyłożenie popisał się Żak, który posłał piłkę w stronę Zubryckiego, a ten wygrał powietrzny pojedynek z holenderskim obrońcą. Polacy próbowali podwyższać za jeden punkt, ale po złym wprowadzeniu piłki do gry przytomnością musiał popisać się drugi rozgrywający Filip Mościcki. Zawodnik ten znalazł w tłoku w polu punktowym, grającego w formacji obrony Michała Niemasa.

Holendrzy popełnili kolejny błąd, gdy piłkę zgubił running back Rody Vink. Futbolówkę 15 jardów przed polem punktowym rywali przechwycił Krzysztof Wis. Mimo tak wielkiej szansy, Biało-czerwoni ponownie musieli zadowolić się skutecznym kopnięciem z pola Nelipa. Jeszcze przed przerwą serię Holendrów przerwał Kacper Kurcius, który przechwycił podanie rozgrywającego Pomarańczowych. Będący w uderzeniu Polacy wykonali skuteczne podania, których autorami byli Mateusz Dubicki i ponownie Zubrycki. Na wysokości zadania stanęli jednak grający w trzeciej linii obrony przyjezdnych Dennis de Wit i Nicky Bakker ratując swój zespół przed stratą czwartego przyłożenia. Do przerwy Polacy prowadzili 21:14.

Od mocnego uderzenia drugą połowę rozpoczął Mazan. Co prawda nie była to tym razem świetna akcja powrotna, ale krótkie podanie zamienione na prawie 40-jardowy zysk. Chwilę później po zasłonie niewiele gorzej spisał się Wróblewski, a do sytuacji, która może przynieść punkty doprowadził dobrym chwytem w tłumie Grzegorz Dominik. Ten sam zawodnik wykończył ciąg akcji gdy, mimo otrzymania potężnego uderzenia, złapał piłkę posłaną w pole punktowe przez Karola Żaka.

Pomarańczowi zaskoczyli polską defensywę akcję zmyłkową, w której na boisku pojawiło się dwóch rozgrywających. Nie potrafili jednak nic ugrać akcjami dołem, bo obrona biegowa Biało-czerwonych prezentowała się dzisiaj koncertowo.

Drugą połowę na pozycji running backa rozpoczął Mateusz Szefler, który pokazał, że umiejętnościami wcale nie ustępuję Wróblewskiemu. Kilkunastojardowe zyski po biegach i podaniach udowodniły jak wszechstronnym jest zawodnikiem. Kilka zagrań później Polacy byli zmuszeni, po raz pierwszy w meczu odkopywać, bo strata 10 jardów po przytrzymywaniu okazała się nie do zniwelowania. Futboliści z kraju tulipanów nie cieszyli się jednak długo. Piłkę po złym snapie nakrył Konrad Paszkiewicz. Ponownie pierwszoplanową rolę w ofensywie odgrywał jej lider Jacek Wróblewski. Kropkę nad i podstawił krótkim biegiem Żak i było 35:14.

W czwartej kwarcie goście przyspieszyli w ataku koncentrując się głównie na krótkich podaniach. Tę kanonadę przerwali Arkadiusz Cieślok, Szymon Adamczyk i Adrian Brudny. W ekstremalnej sytuacji dobre podanie rywali zatrzymał polski defensor Gabriel Kalus. W końcówce spotkania na placu gry na pozycji rozgrywającego pojawił się Filip Mościcki. Zawodnik ten obsłużył dwoma celnymi podaniami Konrada Mariańskiego, a następnie wypuścił w ból niestrudzonego Wróblewskiego. Tym razem serię w ataku ukoronował Mateusz Szefler.

Mecz zakończył się triumfem Polaków 41:14. To zwycięstwo jest tym ważniejsze dla Biało-czerwonych, że w trzech poprzednich meczach w tym roku przegrali łącznie 10 punktami - 2 oczkami z Duńczykami (6. drużyną Europy), jednym przyłożeniem ze Szwedami (5. drużyna Europy) i jednym punktem z Węgrami dwa tygodnie temu. Dla Polaków był to czwarty i zarazem ostatni mecz w tym roku.