Rzadko się zdarza, aby w meczu piłki ręcznej padło 70 bramek. A właśnie tyle obejrzeli w sobotni wieczór kibice w hali Globus. MKS Selgros Lublin pokonał Piotrcovię 40:30.
Gospodynie dzieliły i rządziły w tym meczu, a końcowy wynik jest najniższym wymiarem kary, jaką mogły dostać przyjezdne. Spotkanie było rozstrzygnięte praktycznie po 10 minutach. Już po siedmiu na tablicy widniał wynik 6:1, a z każdą kolejną akcją dominacja gospodyń się nasilała. Gdy w pewnym momencie było już 18:6, wydawało się, że lublinianki mogą przekroczyć niesamowitą granicę 50 trafień.
- Chciałyśmy od początku mocno naciskać na rywalki, wiemy że to taki zespół któremu nie można dać złapać wiatru w żagle, bo to się źle może skończyć. Cieszę się, że udało nam się zrealizować nakreślony cel.
- komentuje postawę w pierwszej połowie Agnieszka Kowalska.
W drugiej odsłonie napór MKS nie był już tak duży. Mistrzynie trochę odpuściły rywalkom, a trener Neven Hrupec swobodnie rotował składem. Ostatecznie tę połowę Piotrcovia nawet wygrała, ale martwi nie to, a postawa w obronie naszych zawodniczek.
- Pozwoliłyśmy rywalkom na zbyt wiele. Nie możemy tracić tylu bramek. W ataku było świetnie, ale obrona jest do poprawy.
- podsumowuje rozgrywająca Kamila Skrzyniarz.
Oddzielny akapit należy poświęcić przedmeczowej uroczystości i pożegnaniu ikony zespołu, Kristy Repelewskiej. Krista rozwiązała kontrakt z naszym klubem, a przed spotkaniem podziękowano jej za lata gry w Lublinie. Nie obyło się bez kwiatów, prezentów i... łez. Płakała ze wzruszenia sama bohaterka wieczoru, jak i jej koleżanki. Dla porządku dodajmy, że nie wiadomo jeszcze, w jakim zespole Repelewska dokończy obecny sezon.
MKS Selgros Lublin - Piotrcovia 40:30 (22:11)
Żródło: www.mks.lublin.pl, fot. Tomasz Odorowski