W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z serwisu lublin.eu oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień Twojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w Polityce prywatności.
Spektakl: Inne rozkosze
Data rozpoczęcia 2017-11-25
Godzina rozpoczęcia 17:00
Miejsce Teatr Stary w Lublinie, ul. Jezuicka 18
Organizator Teatr Stary w Lublinie
Udział Płatny
Koszt udziału I - 70 zł, II - 50 zł, III – 35 zł, stojące - 15 zł
Kategoria Spektakl

autor: Jerzy Pilch
scenariusz, reżyseria: Artur „Baron” Więcek
scenografia: Marek Braun
kostiumy: Jolanta Łagowska
światło: Piotr Trela
obsada:
Kohoutek – Tomasz Schimscheiner
Kohoutek – alter ego – Magdalena Walach
Aktualna Kobieta – Maria Pawłowska / Pamela Adamik
Żona Kohoutka – Katarzyna Galica/ Dominika Bednarczyk
Ojciec Kohoutka – Marek Litewka
Matka Kohoutka – Anna Tomaszewska
Oyermah – Edward Linde-Lubaszenko
Pastor – Jerzy Święch/ Andrzej Róg
Dziecko – Olga Więcek
Oma (głos z offu) – Marta Stebnicka

czas trwania: 2 x 50 min. i 20 min. przerwy
 

Pilchowe “Inne rozkosze” w STU równie dobrze mogłyby nosić tytuł “Kohutek w Krakowie”. Bo reżyser Artur Więcek jest najmocniej kojarzony właśnie z dwoma swoimi filmami o przygodach anioła Giordano pod Wawelem. No i ze spektaklami na podstawie “Filozofii po góralsku” ks. Tischnera. Krakowską premierę można z powodzeniem traktować jako kontynuację tamtych realizacji. Znów pełno tu dobroduszności w patrzeniu na ludzi, jest mądrość, która wybacza i miłość, która przymyka oko, kiedy trzeba. I jeszcze ten zachwyt nad trwaniem, nawet byle jakim i nieważnym. Śmiech z tego, co nadmiernie skomplikowane i gorycz z powodu nieodwracalności.

Reżyser “Innych rozkoszy” pomieszał współczucie ze zdumieniem, zgrywę z troską. Stworzył w STU świat tkliwy i durny zarazem, kompromitujący się od razu i wywołujący tęsknotę za czymś bezpowrotnie utraconym. Adaptacja powieści Pilcha traktuje o niepoprawnym lutrze-kobieciarzu, którego pewnego dnia dopadają własne iluzje, natchnione kłamstwa i obietnice złożone pięknym kobietom. Do jego domu, zamieszkałego przez kilka pokoleń Kohutków, przybywa niespodzianie Aktualna Kobieta, mówiąc, że zostanie z nim już na zawsze. To rzecz jasna materializacja jego pragnień, ale i prawdziwy Armaggedon. Nigdy bowiem nie dostajemy tego, czego pragniemy, albo dostajemy to w bardzo nieodpowiednim momencie. Bo przecież z Kohutkiem mieszka żona i córka, osobisty ojciec i jak najbardziej osobista matka, babcia Ohma, zaprzyjaźniony emerytowany Pastor i bóg wie, kto jeszcze. Aktualną Kobietę trzeba ukryć przed najbliższymi z taką samą maestrią, jak babcia Ohma ukryła zawekowane pulpety wołowe, na które wszyscy w domu mają wielką ochotę. Kohutek – dziecko pogranicza, nosiciel czeskiego nazwiska i odmiennej wiary – jest grany przez Tomasza Schimscheinera w tradycji czeskich bohaterów filmowych. Taki PółChaplin, półSzwejk. Półtora Cassanovy. Kohutek wzbudza czułość dla swoich niezdarnych kłamstw i intryg na łapu capu. Ma wielką ochotę na Aktualną Kobietę, ale przecież nie można tak pod nosem rodziny. Więc kręci, kombinuje, szarżuje z absurdem. Kohutek jest bohaterskim tchórzem, co znaczy akurat tyle, że zrobi wszystko, by nic się w jego życiu nie zmieniło. Trzeba zniechęcić Aktualną Kobietę do idei zamieszkania z nim, trzeba odwlekać chwilę wyznania, że się nabroiło.

Więcek zgromadził na scenie STU aktorów z dawnego Starego Teatru, Słowackiego, Ludowego i Bagateli. Oprócz Anny Tomaszewskiej mamy w obsadzie innych brawurowych weteranów – Marka Litewkę, Edwarda Linde-Lubaszenko, Jerzego Święcha. Sceny z ich udziałem są gęste od złośliwych obserwacji, cudacznych dykteryjek, idiotycznych nawyków. Wydaje się, że przy stole w Kohutkowym domu zgromadziły się wszystkie dziwactwa inteligentnych i pobożnych ludzi.

Artur Więcek dopisał Pilchowi narratorkę (Magdalena Walach). Elegancka kobieta w czarnej sukience snuje się po luterskim domu, mówi o Kohutku w trzeciej osobie, nie zdradza tajemnic bohatera, tylko trochę mu kibicuje. Reżyser zdaje się sugerować, że ta historia mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby zamiast Pilcha opowiedziała ją trochę liryczna, trochę ironiczna autorka.
Łukasz Drewniak, kurator programu teatralnego w Teatrze Starym